Chyba
wszyscy zgodzimy się co do tego, że wgniecione drzwi nie uniemożliwiają jazdy
samochodem. Niemożność ruszenia z miejsca jest objawem – i to właśnie
objawom musimy się przyjrzeć, żeby poznać prawdziwą przyczynę problemu. Nie
znam mechanika, który za taką
przyczynę
uznałby poobijane drzwi. Widząc, że samochód nie chce ruszyć z miejsca,
każdy fachowiec od razu spojrzałby na opony. Kiedy przełożymy ten model
logiczny na diagnozowanie, absurdem wydaje się, że medycyna przykłada wagę
wyłącznie do odpowiednika drzwi w samochodzie.
ZOBACZ CAŁY PORADNIK: Receptana ból. Jak diagnozować i leczyć chroniczny ból bez interwencji chirurgicznej>>>
Właśnie to wyróżnia metodę Yassa na tle
innych metod leczenia: analiza ogólnego stanu zdrowia, a nie tylko
zaburzeń strukturalnych. Ale zanim przejdziemy do szczegółów, powróćmy raz
jeszcze do znanej już metafory. Wyobraźmy sobie, że samochód –
z wgniecionymi drzwiami – stoi na ulicy. Wsiadamy, przekręcamy kluczyk
w stacyjce, ale silnik nie zapala. Także w tym przypadku nie
powinniśmy podejrzewać drzwi, bo logika podpowiada, że rozładował się nam
akumulator. Zauważamy tu wyraźną korelację między objawem (samochód nie zapala)
a przyczyną (rozładowany akumulator). Drzwi nie mają tu nic do rzeczy!
Nie
twierdzę, że obtłuczone drzwi nie narobią nam kłopotów. Ale jeśli się nad tym
zastanowić, to te kłopoty ograniczą się do samych drzwi, np. niemożności ich
otworzenia i dostania się do środka pojazdu.
W tym ostatnim przykładzie objawy wskazują,
że przyczyną problemu są wgniecione drzwi. Jednak w dwóch poprzednich
moglibyśmy wydać na blacharkę tysiące złotych, a samochód i tak by
nie ruszył, czy to z powodu braku powietrza w oponach, czy
rozładowanego akumulatora.
To samo tyczy się naszego ciała.
Przepuklina, artretyzm, zerwana łąkotka – odpowiadające wgniecionym drzwiom –
niekoniecznie wywołują ból, który odczuwamy. Wróćmy na chwilę do pierwszych
cytowanych przeze mnie badań (opublikowanych w „The New England Journal of
Medicine”), w których wykazano brak związku między diagnozą opartą na RM
a bólem. Naukowcy biorący w nich udział wykonali obrazowanie również
pacjentom, którzy nie skarżyli się na bóle. Okazało się, że u ok. 70%
z nich stwierdzono przepuklinę albo uwypuklenie krążków kręgowych. To bez
wątpienia zdumiewające odkrycie, któremu warto poświęcić uwagę. Skoro ok. 70%
osób miało przepuklinę lub uwypuklenie dysku, to możemy założyć, że u ok.
70% pacjentów skarżących się na ból jego źródłem nie jest żaden
z wymienionych tu problemów zdrowotnych. Oddajmy głos autorom badań,
którzy w podsumowaniu napisali: „U wielu pacjentów nieskarżących się na
ból obrazowanie odcinka lędźwiowego kręgosłupa metodą rezonansu magnetycznego
wykazało wypukłości, ale nie przepuklinę. Biorąc pod uwagę powszechność tej
diagnozy – oraz bólu odcinka lędźwiowego – fakt występowania owych wypukłości
może nie mieć związku z bólem”.
Jak już wspominałem, ok. 90% pacjentów,
których leczyłem, trafiło do mnie z powodu błędnej diagnozy, co
z kolei było efektem stosowania obecnie przyjętego modelu leczenia.
Dziewięćdziesiąt procent! Czyste szaleństwo. Znalazły się wśród nich osoby,
które trafiły do szpitala z powodu silnego bólu w pośladkach. Po
wykonaniu RM stwierdzono u nich stenozę. Kiedy po wypisaniu ze szpitala
odwiedzali mój gabinet, stosując metodę Yassa dochodziłem do wniosku, że źródła
bólu należy szukać w skurczach mięśni. Wystarczyło zaledwie kilka
zabiegów, żeby pacjent uwolnił się od bólu i odzyskał zdolność swobodnego
poruszania się.
Analizując objawy i wyniki prostych
badań – więcej na ich temat w kolejnym rozdziale – składam w całość
elementy układanki, uzyskując pełny obraz problemu. Nie można wykluczyć, że to
właśnie zaburzenia strukturalne są źródłem bólu, ale wpierw powinniśmy ustalić
kilka faktów. W większości przypadków, z którymi miałem styczność,
okazało się, że winne było zaburzenie równowagi mięśniowej albo osłabienie,
a nie deformacja.
Kiedy
trafia do mnie nowy pacjent, ignoruję wcześniej wykonane badania i pytam
o zdolności ruchowe, miejsce odczuwania bólu, o to, co ten ból
pogarsza albo łagodzi i czy w życiu pacjenta zdarzyło się coś, co
mogło wywołać dane objawy.
Następnie do puli zebranych informacji
dodaję wyniki prostych badań dotyczących zakresu ruchu pacjenta, elastyczności
i funkcji jego ciała, a także postawy, żeby ostatecznie ustalić
przyczynę bólu. Jeśli diagnoza wskazuje na problem strukturalny, zachęcam
pacjenta do poddania się badaniu rezonansem magnetycznym lub wykonaniu zdjęcia
rentgenowskiego, które potwierdziłyby moje przypuszczenia. Gdybym jednak
doszedł do wniosku, że problemem jest zaburzenie równowagi albo osłabienie
mięśni, to żadne dodatkowe testy nie przyczynią się do poprawienia tej
sytuacji. Tylko właściwa interpretacja objawów wskaże nam ich przyczynę.
jeśli
problem tkwi w mięśniach, można dużo zrobić, nie uciekając się przy tym do
zabiegów chirurgicznych ani przyjmowania leków. W drugiej części książki
wytłumaczę, co dokładnie mam na myśli.
ZOBACZ CAŁY PORADNIK: Receptana ból. Jak diagnozować i leczyć chroniczny ból bez interwencji chirurgicznej>>>